Przejdź do głównej zawartości

John Maxwell Coetzee. Wiek żelaza.



"Wiek żelaza" jest opowieścią starej, umierającej na raka kobiety, jej rozrachunkiem z życiem, miłością do córki, Afryką Południową. To opowieść o dwóch światach - jednym, w którym starsze kobiety jeżdżą hillmanami, drugim, gdzie młodzi chłopcy noszą karabiny i giną od ich kul.

Dzieci o sponiewieranym dzieciństwie, zmarnowanej szansie zaznania świata, duchowego rozwoju. Ich mózgi, narzędzia poznania świata, pozbawione wrażliwości nie pracują. Żyjący na drugim biegunie ich biali kuzyni, coraz bardziej izolując się pod ochronnym kloszem, są także ociężali umysłowo.

Przyznam, że konflikt zbrojny tworzący tło powieści mnie nużył. Wiem, pewnie stanowił sedno rozumienia powieści, ale dla mnie było męczącym przedzieranie się przez umundurowanych, nie umundurowanych, przez gromadę ludzi mających swoje, najważniejsze, racje.

Trudno przychodziło mi przebić się przez początek książki. Wspomniałam Panią Dollaway, jej strumień świadomości, i zaniepokoiłam się, że Pani Curren, wspominając swoje życie w słowach pisanych do córki, oderwie się od rzeczywistości zastanej i poszybuje zbyt daleko jak na możliwości mojej percepcji.

Zastanawiające jest tu odniesienie kobiety do swojego miejsca na Ziemi.

My, którzy zawarliśmy małżeństwo z Afryką Południową, stajemy się brzydkimi, ponurymi, niemrawymi Południowoafrykańczykami, w których jedynym objawem życia jest błyskawiczne szczerzenie kłów, kiedy nas coś rozgniewa.

Fascynująca jest także relacja matki i córki. I jednocześnie relacja starszej kobiety i bezdomnego mężczyzny. Okazuje się, że bliższym człowiekiem nie jest ten, który jest z naszej krwi... Bliższym jest ten, kto zjawia się pewnego dnia, kto towarzyszy nam, szczególnie w tym, co spotyka nas złego, który odprowadza nas do granic życia.

To nie jest łatwa w czytaniu książka. Coetzee pisze, jakby chciał przekazać wielką mądrość i popada nieco w aforyzmy. Zagłębienie się w fabułę odwraca uwagę od zabiegów pisarsko-poetyckich i "złote myśli" przestają razić.

Ogólnie oceniam lekturę na plus.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Katarzyna Berenika Miszczuk. Tajemnica Dąbrówki

Katarzyna Berenika Miszczuk, bazując na swoich doświadczeniach z pisaniem o świecie pełnym słowiańskich bóstw, wkracza w literaturę dziecięcą. Wkroczyła właściwie książką "Tajemnica domu w Bielinach", bo ta, prezentowana przeze mnie powieść, opisująca rodzinę Lipowskich jest kontynuacją wspomnianej powyżej. I mamy otóż mamę z czwórką dzieci, która zamieszkuje wspólnie z ciotką zmagającą się z chorobą Alzhaimera w Bielinach. Wsi, o której nawet mieszkańców mówią z lekkim przekąsem - "bo wiadomo jak to u nas". Owo "u nas" oznacza bowiem tajemnicze zjawiska, niemniej tajemnicze postaci i świat nie do końca taki jaki znany jest nam powszechnie. Jest on dzielony z domownikami, biedami, błędnymi ognikami i innymi stworzeniami, o których - z dużym zapałem - czyta w Bestiariuszu ośmioletnia Tosia. Jej mama wpadła na straszny, zdaniem dziewczynki pomysł. Szuka niani, która zajmie się nią (prawie dorosłą nią!) i maleńką Dąbrówką. Tosia robi wszystko, by odstraszyć k